Billy Eliot - historia zwyczajnego cudu

Data:
Artykuł zawiera spoilery!

Pamiętam swój pierwszy seans Billiego, już parę lat temu. Gdy oglądałem ten film miałem wrażenie, że tak jak ślimakowi rosną mi różki. Nie zakłócone żadną przeszkodą z otoczenia potrafiły rozwinąć się w pełni. Od razu wysoko umieściłem ten film na swojej prywatnej liście rankingowej.


Ma ten film silną moc oddziaływania. Nie jest to zbyt skomplikowana historia, może nawet trochę banalna, ale wydaje się, że ma wszystkie składowe arcydzieła. Wyznacznikiem wielkości filmu jest umiejętność wzruszenia prostym słowem, czy gestem. Znajdziemy je w psychologicznej grze Billiego z nauczycielką baletu panią Wilkinson (to, jak się nawzajem testują, docierają, znajdują płaszczyznę porozumienia), albo w zwątpieniu chłopca na egzaminie i wepchnięciu go siłą ponownie na salę przez ojca, albo w sposobie zachowania Billiego, gdy przychodzi list z komisji rozstrzygający kwestie przyjęcia do szkoły baletowej i jego reakcja na sukces. To subtelności, ale właśnie one decydują o doskonałości. Sprawiają, że historia niepełnej rodziny górniczej z płn-wsch. Anglii staje się tak poruszająca, realna, krwista. Ciężko nazwać to, co czuję w wymienionych i jeszcze innych momentach. To jest chyba ten absolutny zachwyt kinem, dzięki któremu odradza się we mnie wiara w rodzaj ludzki. W to, że jest możliwe przełamanie barier i obalenie stereotypów. Dzięki filmowi mamy okazję stać się świadkami cudu i przekonać się, że jest on w zasięgu możliwości każdego. Nie mam tu na myśli narodzin talentu Billiego i jego walki o zaakceptowanie tak odmiennego w środowisku zainteresowania. Przedmiotem mojego największego wzruszenia w filmie jest zmiana postawy ojca.

Świat jest bankietem. Tragedią jest to, że większość ludzi umiera na nim z głodu. Jackie Elliot – dzięki swojej przemianie i uwierzeniu w to, że taniec jest szansą dla jego syna i biletem do lepszego świata udowadnia, że ma bilet na taki bankiet.
Przed kolejnym podejściem do oglądania filmu miałem obawy, czy będę w stanie oglądać go z tym samym przejęciem i wzruszeniem co za pierwszym razem. Czy nie stępiła mi się już dusza. Ale jest dobrze. Ślimak znowu zadziałał :)

Zwiastun:

Ciekawa historia, cikawe walijskie realia, ale, przynajmniej dla mnie, nieciekawa realizacja. Stąd brak siły oddziaływania na mnie.

Dodaj komentarz